chciałabym napisać do ciebie bardzo długi list
ale na brzegu szklanki zawsze bezdomni i nie znam
adresu twoich codziennych upodleń urojeń umierań
codziennie nocą zbieram popioły na śliskim brzegu
czasami trochę twarzy czasami nawet okruch źrenic
utkwi mi bólem pod paznokciem jak zadra ciebie
nagle urywam się w połowie oddechu -
dymem oplatam swoje tętno dotykam skraje dreszczy
i nie chcę już więcej tętnić nie chcę dreszczyć
ukrywam pod własną skórą
mapy twoich szaleństw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz