sobota, 27 lutego 2010

wirus

o poranku zawsze plączę się w zeznaniach

nawilżam kłamstwem  wyleniałe nocą usta


jeszcze wczoraj ktoś umarł pod moją powieką 

niespokojnie ukryłam jego ciało pod łóżkiem


dzisiaj już nic mi nie grozi - zarażam niewinnych

machina grzechu drży pod palcami wiatru


ochryple nucę psalmy do skóry

nie ma cię i nie będzie

poniedziałek, 8 lutego 2010

swąd bogów

z granicy na granicę z nogi na nogę

tu nie wolno zrobić nic co budziłoby pragnienia

większe niż bezdech w pełnym szkle


są dni kiedy nie wolno się śmiać

przelewam grzechy z ręki do ręki uspokajam

sumienie lekkim drżeniem zasłon


dziś jest dzień wypłacania ukojeń 

obrzucamy się żarem krążącej w żyłach krwi

oprócz tego nie istnieje już nic


w powietrzu zapach skręconych wzruszeń